Maeslantkering to zapora wodna w Holandii, położona na kanale Nieuwe Waterweg, niedaleko miasteczka Hoek van Holland, około 20 km w kierunku zachodnim od centrum Rotterdamu. Wraz z zaporą Hartelkering oraz linią wałów przeciwpowodziowych stanowi część większego systemu przeciwpowodziowego Europoortkering.
Fot. Adobe Stock Rozbiórka zapór wodnych nie jest na świecie zjawiskiem tak powszechnym, jak może to wynikać z najczęściej cytowanych danych. Duże budowle tego typu w Europie rozbierane są w nielicznych przypadkach i to wtedy, kiedy jest z nimi problem - wynika z danych zebranych przez międzynarodowy zespół kierowany przez zespół hydrologów, którym kierował dr Michał Habel z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego (UKW) w Bydgoszczy, przyjrzał się problemowi rozbierania zapór wodnych. Policzył, ile takich akcji przeprowadzono w ostatnich dekadach w USA i Europie. Chociaż niektóre dane - cytowane np. przez organizacje proekologiczne - sugerują, że jest na to boom, to okazuje się, że nie jest to wcale powszechne zjawisko. A zapory - zwłaszcza jeśli ich właścicielem jest państwo - rozbierane są w bardzo nielicznych przypadkach i to tylko wtedy, kiedy naprawdę jest z nimi jakiś duży problem. Wyniki ukazały się w "Scientific Reports"( "Mnie, jako specjalistę badania rzek, uderzały doniesienia medialne, że w USA rozebrano od 1969 r. ponad 1250 zapór (takie dane podaje baza "American Rivers"). Pojawiały się głosy, że za granicą jest więc boom na rozbieranie takich budowli na rzekach, a w Polsce ciągle niewiele się robi, a wręcz planuje się nowe zbiorniki. Czułem, że społeczeństwo nie do końca jest o tym informowane prawidłowo" - mówi w rozmowie z PAP dr Michał Habel geograf specjalizujący się w hydrologii. Dlatego wraz z zespołem przeanalizował wyniki badań i sprawdził informacje o tych ponad 1000 zaporach. "Okazało się, że do tej liczby wliczona jest również rozbiórka tak małych budowli, jak przepusty pod drogami, niskie piętrzenia, dawne tartaki czy młyny wodne. To z punktu widzenia polskiego języka nie są to zapory, a jedynie niewielkie bariery wodne powodujące piętrzenie wody" - opowiada. Z badań zespołu wynikło, że 85 proc. amerykańskich budowli poddanych rozbiórce ma od 0,5 do 7 metrów. Badacz tłumaczy, że co prawda dla organizmów wodnych nawet 1 czy 2 metry to też jest rodzaj bariery, którą trudno przebyć, ale raczej nie nazwie się takiej konstrukcji zaporą. Nie powinno się więc odnosić wrażenia, że powszechna jest rozbiórka dużych instalacji tamujących przepływ wody na rzekach. "Dla Europy takich danych o rozbiórce zapór nie ma. Jest wprawdzie portal Dam Removal Europe, gdzie podaje się, że w Europie usunięto w ciągu 25 lat 5 tys. barier (po angielsku "dams", czyli de facto zapór). Gdy jednak zagłębiliśmy się w te dane, okazało się, że to niekoniecznie były zapory na rzekach, a w większości bariery piętrzące wodę - np. przepusty, jazy czy zastawki" - wyjaśnia. W bazie tej doszukano się też poważnych błędów, np. w przypadku Wielkiej Brytanii na listę wpisano obiekty wycofane z użytku, a nie rozebrane. Naukowiec z zespołem postanowił więc zweryfikować, ile tych rozebranych zapór tak naprawdę w Europie jest. Nawiązał współpracę z europejskimi agencjami rządowymi i skompletował dane z Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Rosji. "Udało nam się ustalić, że w Europie na rzekach rozebrano od 1996 r. znacznie mniej, bo 336 budowli. Spośród nich tylko 15 było wyższych niż 7 metrów, a więc rzeczywiście można je nazwać dużymi zaporami" - mówi. Dodaje, że szesnastą i najmłodszą zaporą, która będzie niedługo rozbierana, ma być polska zapora w Wilkowicach, w okolicach Bielsko-Białej. Ta 10 m zapora powstała w 2012 r. i ze względu na wady konstrukcyjne będzie usunięta. "Chcieliśmy przedstawić, jakie były przyczyny rozbierania zapór w Europie i czy były takie same jak w USA. Wszystkie podręczniki dla gmin dotyczące rozbierania zapór, bazują na danych z USA. A nas interesowały dane z Europy" - mówi. I tłumaczy, że poszczególne kraje mogą różnić się strukturą własności zapór i barier wodnych. I tak np. w USA 90 proc. wszystkich budowli należy do prywatnych właścicieli (aż 58 proc. dużych zapór). Są więc firmy, które budują stopień wodny do nawadniania czy produkcji energii. Kiedy zaś zbiornik przestaje przynosić korzyści finansowe, zostaje zwykle opuszczony. Aby zlikwidować budowlę, musi się zorganizować społeczność lokalna czy lokalni politycy, zyskać przychylność do tego pomysłu i pozyskać na rozbiórkę środki od kongresu czy prywatnych sponsorów. Zupełnie inaczej wygląda to w Unii Europejskiej, gdzie większość zapór należy do państwa. To zaś ogranicza swobodę, jeśli chodzi o porzucanie tych budowli. "W Polsce nawet, jeśli część jakiejś instalacji należy do prywatnej firmy - np. elektrowni - to sama budowla piętrząca, jej utrzymanie i bezpieczeństwo, należy do państwa. Przedsiębiorca partycypuje więc w utrzymaniu zapory, ale nie jest jej właścicielem" - tłumaczy geograf. Dodaje, że w Europie państwowe zapory można rozebrać, jeśli zbierze się grupa interesariuszy. Takie projekty były prowadzone we Francji, Finlandii czy, Holandii. "W pozostałych jednak krajach zainteresowania społecznego nie było. Usuwanie zapór to był tylko zabieg estetyczny, utrzymaniowy. Zapory usuwano więc tylko wówczas, kiedy była konieczność" - wyjaśnia. Dr Habel tłumaczy, że ze względu na strukturę własności zapór, Polska - podobnie jak np. Norwegia czy Rosja - jest krajem, gdzie do decyzji o rozbiórce zapór niekoniecznie dopuszczane jest społeczeństwo. "W Polsce nie prowadziło się dotąd celowej rozbiórki żadnej zapory. Jeśli były wady konstrukcyjne - konstrukcje były odbudowywane. To potwierdzają Wody Polskie i IMGW. Pierwszym zbiornikiem do rozebrania będzie Wilkówka" - mówi. Dodaje, że małe progi wodne czy młyny były oczywiście rozbierane, ale trudno zdobyć o tym informacje - wiadomo jednak, że nie pozyskiwano na to np. funduszy unijnych. A jak wiele jest w Polsce zapór? "W Polsce jest niemal 33 tys. zarejestrowanych budowli piętrzących wodę, w większości to konstrukcje z lat 70. XX wieku. Nie ma jeszcze zebranych w jednym miejscu informacji o ich wielkości" - mówi naukowiec. Dodaje, że w Stanach zapory rozbierane są od 1968 r., a w Europie pierwsze konstrukcje tego typu rozebrano dopiero w 1996 r. "W USA zwiększa się liczba usuwanych zapór z roku na roku. A w Europie rozbieranych budowli jest za mało, by mówić o jakimkolwiek trendzie" - mówi. Jeśli zaś chodzi o mniejsze budowle, to w Europie po 2004 r. rzeczywiście nastało coś w rodzaju mody na rozbiórkę niewielkich konstrukcji piętrzących wodę. "Można na to było pozyskać unijne środki z funduszu w latach 2007-2013. Trend funkcjonował 8 lat, usuwano mniejsze zapory, przywracając walory środowiska, ciągłości przepływ materii i organizmów. Kilka lat temu ten boom jednak się skończył. A teraz pojawiają się jedynie pojedyncze projekty w tym zakresie" - opisuje. "Z naszych badań wynikło, że usuwanie zapór dotyczy budowli, które posiadają zaawansowany wiek konstrukcji, zły stan techniczny, zagrażają środowisku i lokalnej społeczności. A efekty środowiskowe, które uzyskuje się dzięki rozbiórce, są tu zwykle tylko dodatkowym atutem. Moim zdaniem boom na usuwanie zapór jest więc możliwy tylko w tych regionach, w których po pierwsze umożliwia to prawo, a po drugie społeczeństwo angażuje się w te działania, np. świadomość ekologiczna jest wysoka" - podsumowuje naukowiec. PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala lt/ agt/ Zapora wodna im. Prezydenta Ignacego Mościckiego – betonowo-ziemna zapora wodna zbudowana w latach 1929–1932 na rzece Wapienica oraz potoku Barbara w miejscowości Wapienica (dziś dzielnicy Bielska-Białej ). Zbiornik powstały przez spiętrzenie wody nosi nazwę jezioro Wielka Łąka. Zbiornik znajduje się w Dolinie Wapienicy i jest
Holandia to kraj położony w dużej mierze poniżej poziomu morza, na płaskich równinnych terenach. Dlatego tak ważna w tym kraju jest melioracja i ochrona przeciwpowodziowa. Okazuje się jednak, iż cały system jest bardziej dziurawy i nieszczelny niż mogłoby się wydawać. Jak donoszą ostatnie badania i kontrole przeprowadzone przez Holenderski Trybunał Obrachunkowy, miliony euro wydawane co roku na ochronę przeciwpowodziową, śluzy i zapory nie poprawiają bezpieczeństwa kraju. System jest bowiem od wielu lat nieszczelny, co może spowodować, że w zaledwie kilka chwil duże połacie Niderlandów znajdą się pod wodą. Wszystko dlatego, że nadal istnieją ogromne luki, nie wałach czy zaporach, w najważniejszych systemach zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Wystarczy więc jeden człowiek, by spowodować wielkie szkody. Wirtualny system, realne zagrożenie Wedle najnowszych badań i testów system ochrony przeciwpowodziowej Holandii jest dziurawy jak sito. Nie chodzi tu bynajmniej jednak o otwory, przez które nagle woda będzie zalewać miasta, a wszelkiego rodzaju furtki w oprogramowaniu sterującym i kontrolnym dziesiątek zapór, pomp i czujników. Brak odpowiednich zabezpieczeń powoduje, iż cały ten skomplikowany sprzęt jest bardzo podatny na ataki hackerskie. Dzięki temu przestępcy, czy nawet terroryści mogą nie odchodząc od komputera, zalać ogromną część Holandii. Wystarczy tylko podczas przypływu otworzyć zapory przeciwpowodziowe, wyłączyć pompy, czy doprowadzić do przekłamania czujników, mówiących o zbyt wysokim poziomie wody. Taki cyberatak mógłby w kilka chwil doprowadzić do zalania dróg, tuneli czy nawet całych miast. System ochrony przeciwpowodziowej w Holandii jest bardzo nieszczelny, ale nie chodzi tu o wodę. Stare i nowe Taki stan rzeczy spowodowany jest paradoksalnie rozwojem techniki. Coraz więcej systemów takich jak ważne wodociągi, tamy, czy śluzy zostały w ostatnim czasie podpięte do sieci komputerowych, by umożliwić automatyczne sterowanie. Takie rozwiązanie jest bardzo korzystne. Pozwala bowiem z jednego miejsca prowadzić szybkie i skoordynowane działania w momencie wystąpienia kryzysu. Problem jednak w tym, iż wiele systemów sterowania i automatyki poszczególnych elementów były tworzone w czasach, gdy nikt nie myślał o podłączeniu ich do wirtualnej sieci. Oznacza to, że elementy te nie posiadają praktycznie żadnych zabezpieczeń przez cyberterrorystami i są bardzo podatne na jakiekolwiek elektroniczne ataki. Rijkswaterstaat ma ręce pełne roboty Rijkswaterstaat, zarządzający całym systemem, ma więc w ostatnim czasie ręce pełne roboty. Specjaliści stale aktualizują oprogramowanie na starych stacjach. Wprowadzają nowe zabezpieczenia, firewalle, a także systemy fizyczne. Wszystko po to by nikt nieproszony z zewnątrz nie mógł dostać się do centrali sterujących. W ciągu ostatnich lat służby dokonały ogromnego postępu w tej dziedzinie, niemniej ostatnio przydarzyła im się dość duża wpadka. Podczas kontroli Trybunał Obrachunkowy postanowił zagrać niekonwencjonalnie i zaprosił kilku hakerów. Pracujących oni na stałe dla rządu i śledzących luki w systemach bezpieczeństwa. Teraz zaś mieli zinfiltrowali systemy przeciwpowodziowe. Informatykom udało się wejść do systemów jednego z ważniejszych wodociągów w kraju oraz dostać się nawet do centrum kontroli. Zostali wykryci dopiero w momencie podłączania własnego sprzętu sterującego do systemów kontroli. Pokazuje to dość duże opóźnienie w procesie przygotowywania oprogramowania na ewentualny cyberatak. System ten miał być bowiem bezpieczny pod koniec 2017
Zbiornik powstał w następstwie budowy zapory wodnej w Niedzicy. Legitymuje się głębokością na maksymalnym poziomie 49 m, długością wynoszącą 9 km, średnią szerokością 1,3 km i powierzchnią wynoszącą ok. 10,5 km kw. Już samo położenie jeziora jest atrakcją samą w sobie.
To nie film katastroficzny, tylko kolejna w ostatnich dniach bardzo poważna sytuacja powodziowa w Europie. Nie kiedyś tam, tylko dzisiaj. Mieszkańcy Meerssen usłyszeli dzisiaj po godzinie 14:00 alarm przeciwlotniczy i nie był to w tamie pojawiła się już kilka dni temu. W piątek rano lokalne władze zalecały mieszkańcom Meerssen i Bunde ewakuację, jednak tylko nieliczni wzięli te zalecenia na poważnie. Teraz już na ucieczkę jest za służby bezpieczeństwa nakazały mieszkańcom pozamykać okna, drzwi i wejść na najwyższe piętra budynków. Ucieczka przed powodzią stanowi zatem większe zagrożenie, bowiem jeżeli dojdzie do przerwania wału, to mieszkańcy nie zdążą uciec przed podają lokalne portale, doszło do pęknięcia tamy. Aktualnie zagrożeni powodzią są mieszkańcy takich miejscowości jak Bunde, Brommelen i Geulle. Ewakuacja zalecana jest także dla mieszkańców miejscowości Aijen oraz Bergen. Jeżeli faktycznie dojdzie do zalania, to miejscowości te znajdą się pod pierwszej chwili mieszkańcy regionu rzucili się do aut, aby uciec w bezpieczne miejsce. Niestety spowodowało to momentalne powstanie korków na drogach wyjazdowych. Stąd i zalecenie, aby pozostać w domu. To wyjątkowo pechowe lato w Europie Zaledwie trzy tygodnie temu, 24 czerwca przez jedno miasto i cztery wsie w Czechach przeszło tornado, które niszczyło wszystko na swojej drodze, pozostawiając po sobie szeroki na pół kilometra pas całkowitych lipca z kolei woda dokonała potężnych zniszczeń w Nadrenii-Palatynacie w Niemczech. Jak dotąd władze doliczyły się 61 ofiar śmiertelnych, ale los ponad 1000 osób pozostaje nieznany. Ten sam układ pogodowy spowodował równie poważną sytuację w nadzieję, że to już wszystko na ten rok. Nie zmienia to jednak faktu, że zaskakująco szybko zaczynamy doświadczać realnych skutków zmian klimatycznych. Czy to jednak zmieni nastawienie ludzi do walki ze zmianami klimatu? Obawiam się, że nie.
Światowy potencjał hydroenergetyczny wynosi ok. 2,857 TW (14,28 PW * h/a). W energię elektryczną przetwarza się i wykorzystuje 0,152 TW, czyli zaledwie 5,5 %. W dużych elektrowniach wodnych został już uzyskany przewidziany poziom produkcji energii elektrycznej.
Rozproszony system sterowania firmy ABB został zainstalowany w kilku ogromnych, obrotowych wrotach przeciwsztormowych, które chronią nisko położoną Holandię przed nagłymi przypływami i powodziami. Wśród nich jest zapora Maeslant, chroniąca Rotterdam – najczęściej wykorzystywany port w Europie i drugie co do wielkości miasto Holandii – przed wysokim poziomem wody zalewowej, której fala może być tragiczna w skutkach. Jest to element dużego zespołu zapór, śluz, wałów przeciwpowodziowych, grobli i tam, które chronią Holandię przed wodami zalewowymi Morza Północnego. Znane pod zbiorczą nazwą "Plan Delta" lub "Plan Zabezpieczenia Morza Północnego", zapory są inżynieryjnym fenomenem, które Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Budownictwa (American Society of Civil Engineers - ASCE) uznało za jeden z "Siedmiu Cudów Współczesnego Świata". Zapora Maeslant w trybie "otwartym" (z lewej) oraz "zamkniętym" (z prawej). Źródło: Rijkswaterstaat. Rozciągająca się w poprzek kanału Nieuwe Waterweg ("nowa droga wodna"), który łączy rzekę Ren z Morzem Północnym, zapora Maeslant pełni rolę ostatniej linii obrony dla Rotterdamu przed wysokim poziomem napływającej wody morskiej. ABB w 1997 roku dostarczyła system automatyki, który sterował kluczowym elementem państwowej infrastruktury, a następnie zmodernizowała system w 2005. Obecnie ABB po raz kolejny rozwija i rozszerza system sterowania, aby był gotowy na następny sezon sztormowy, zimę 2012/13. Zapora Maeslant jest jednym z największych ruchomych urządzeń na Ziemi. Jest dłuższa i około cztery razy cięższa niż Wieża Eiffla. To jedyna zapora przeciwsztormowa na świecie, która posiada tak duże ruchome części. Zapora składa się z dwóch wrót, każde ma 240 metrów długości i składa się z 15 zatapialnych przegród. W normalnych warunkach wrota są całkowicie otwarte, aby umożliwić statkom wypływanie i wpływanie do Rotterdamu. Jednak jeśli woda przekroczy poziom 3 metrów ponad przewidziane normy, wrota są zamykane i zalewane przez wodę. To sprawia, że są powoli zatapiane. Cały proces zajmuje około 90 minut. Kiedy wrota są zamknięte, poziom wody po stronie Morza Północnego jest wyższy niż poziom wody w kanale. Ciśnienie wywierane na zaporę odpowiada sile rzędu 350 meganiutonów. To potężny żywioł, który natychmiast przewróciłby duży statek. System sterowania ABB jest niezbędny dla funkcjonowania zapory. Składa się z dwóch identycznych podsystemów - jeden na każde z wrót - które są połączone tak, aby tworzyły jeden system. Holandia jest nisko położonym krajem. 25 procent powierzchni kraju znajduje się poniżej poziomu morza, a 50 procent mniej niż metr ponad poziomem morza. W przypadku aktywacji zapory, system sterowania ABB otrzymuje polecenie zamknięcia z komputerowego systemu centralnego zarządzania. Polecenie zostaje wygenerowane, jeśli kombinacja wartości kilku parametrów - takich jak prąd i przewidywane poziomy wód, natężenia przepływu, prędkość oraz kierunek wiatru - zaczyna być krytyczna. Istotnym zadaniem systemu sterowania ABB jest kierowanie procesem zamykania zapory oraz utrzymanie obu wrót na tej samej wysokości, równo na dnie kanału, wpuszczając i wypuszczając wodę poprzez 30 przegród. Wszystkie urządzenia operacyjne, takie jak pompy, zawory, centra sterowania silnikiem i układy sterujące, znajdują się we wrotach. Zarówno sprzęt, jak i oprogramowanie ABB są redundancyjne, aby zapewnić najwyższy poziom niezawodności. Obecna aktualizacja rozwija system oparty na aplikacji Advant do Systemu 800xA oraz zawiera Symulator 800xA. Symulator pozwala klientowi - agencji Rijkswaterstaat, zarządzającej gospodarką wodną i budową infrastruktury publicznej - na wykonywanie szkoleń operatora, próby "na sucho" oraz na zmiany systemu przez cały rok, nawet podczas sześciomiesięcznego sezonu zimowych sztormów. Zapora Maeslant została oddana do użytku w 1997 roku. Chociaż jest uruchomiana raz w roku w celu przetestowania, została zamknięta tylko raz, w obawie przed spiętrzoną falą w 2007 roku. ABB dostarczyła systemy sterowania dla kilku zapór przeciwsztormowych, między innymi najdłuższej z nich, 9-kilometrowej Oosterschelde (powyżej). ABB dostarczyła również kilku holenderskim agencjom prywatno-państwowym systemy sterowania, które w pobliżu wielu grobli zapewniają utrzymanie odpowiedniego poziomu wody.
Elektrownie wodne to budowane na rzekach betonowe zapory, które mają za zadanie zatrzymywać i spiętrzać wodę. Jest ona gromadzona w zbiorniku retencyjnym i stopniowo z niego wypuszczana. Dzięki temu woda wprowadza w ruch łopatki turbiny, które napędzają generator wytwarzający prąd.
Woda – potężny żywioł, który kreuje niepowtarzalny krajobraz polderowy całej powierzchnia krainy wiatraków wynosi 41 500 km2, z czego 7700 km2 to właśnie woda – przyjaciel i zarazem wróg ponad 17-milionowej ludności zamieszkującej tereny wody można cieszyć się w całym kraju. Najbardziej znane prowincje wodne to Fryzja i Zelandia. Tutaj można na przykład uprawiać najróżniejsze sporty wodne i łowić ryby. W całej Holandii zarówno w większych, jak i mniejszych miastach można czerpać przyjemność, pływając łódkami po uroczych kanałach. Co pewien czas, organizowane są również imprezy wodne. Jedne z najpopularniejszych to Światowe Dni Portu w Rotterdamie i Sail największe widowisko morskie na świecie, które ma miejsce w Amsterdamie i organizowane jest raz na 5 lat. Światowe dni portu w Rotterdamie rok 2016 i 2017 Jednak to, co daje nam tyle radości, jest dla nas, mieszkańców Holandii również ogromnym znajduje się w środku delty trzech dużych rzek: Ren, Moza i Skalda, które ostatecznie wpływają do Morza Północnego. 26% Holandii znajduje się poniżej średniego poziomu morza. Ponieważ poziom morza waha się o między odpływem a przypływem i o wiele więcej podczas przypływu wiosennego, w rzeczywistości aż 59% Holandii jest podatne na powodzie spowodowane silnymi sztormami. Dlatego dobra ochrona przeciwpowodziowa ma dla Holandii ogromne znaczenie. Przez wieki mieszkańcy Holandii toczyli walki z wodą i odzyskiwali ziemię poprzez osuszanie jezior. Aby utrzymać suchy ląd, woda nagromadzona w polderach musi być wypompowana do rzek i morza. Ponieważ woda ciągle wraca, proces ten jest nieprzerywalny i trwa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Gdyby proces wypompowania wody został przerwany, w ciągu 72 godzin południe Holandii znalazłoby się dwa metry pod wodą. Na szczęście pompowanie wody nie musi być wykonywanie ręcznie. Niegdyś Holendrzy zbudowali wiatraki, które możemy zobaczyć w Kinderdijk. Poprzez wszelkiego rodzaju zmiany natury i ogromne wkłady prac ludzkich, na przestrzeni lat Holandia przekształciła się w kraj, który znamy dzisiaj, a około 3500 pompowni dzień i noc czuwa nad tym, byśmy mogli spać sucho i spokojnie. ‘Bóg stworzył świat, ale Holendrzy stworzyli Holandię’stare powiedzenie Delta Werk siódmy cud nowoczesnego świata według Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Budownictwa Obecnie w Holandii istnieje wiele pomysłowych barier przeciwpowodziowych, które należą do najstarszych, największych i najbardziej imponujących konstrukcji na Works to 13 imponujących projektów hydrotechnicznych, znanych również jako jeden z siedmiu cudów współczesnego świata, które razem tworzą największą barierę przeciwpowodziową na świecie. Bezpośrednim powodem realizacji prac mających na celu wzmocnienie umocnień morskich był przypływ sztormowy w 1953 roku, w którym podczas wielkich powodzi w południowo-zachodniej Holandii zginęło 1835 osób, a inne części kraju ledwo uniknęły katastrofy. Powódz w 1953 roku. Foto: Wikipedia Projekt Delta Werk pokazuje, jak Holendia radzi sobie z wodą i zapewnieniem bezpieczeństwa holenderskiego wybrzeża przed falami atrakcją w Delta Werk jest Oosterscheldekering – wyjątkowa 9-kilometrowa ochrona przeciwpowodziowa, zbudowana z 62 ogromnych bram, których zadaniem jest zapobiec katastrofie powodziowej takiej jak ta z 1953 roku. Powyżej dwa ciekawe filmiki zaczerpnięte z YouTube. Po lewej filmik w języku angielskim, po prawej w języku holenderskim. Oba filmiki są różne, jednak nawiązują do tego samego. De Maeslantkering, najnowsza konstrukcja Delta Werk Dzisiaj chcę Wam przedstawić De Maeslantkering, ostatnią, najnowszą i wyjątkową pod względem technicznym konstrukcję Delta Werk, która znajduje się zaledwie 16 kilometrów od naszego domu w południowej Holandii. De Maeslantkering/ Bariera Maeslant to imponujący projekt zbudowany w latach 1991-1997, który pozwala zachować kontrolę nad wodą i chroni port Rotterdamu oraz gęsto zaludniony obszar wokół Nieuwe Waterweg i Het Scheur w pobliżu Hoek van Holland przed sztormami i falami składa się z pary 22-metrowych zakrzywionych stalowych drzwi, które w przypadku wyjątkowo niebezpiecznych sztormów i zagrożeniom związanym ze wzrostem poziomu wody o 3 metry zamykają swoje wrota i stają się murem dla Morza Północnego, zapobiegając tym samym katastroficznym powodziom. Żaden system przeciwpowodziowy na świecie nie ma większych ruchomych części niż De Maeslantkering. Zarówno decyzja, jak i zamknięcie bariery następuje całkowicie automatycznie i nie wymaga interwencji człowieka. Fakty i ciekawostki W rok po otwarciu Oosterscheldekering i zapewnienie ochrony Zelandii przed podnoszącą się wodą Ministerstwo Transportu, Robót Publicznych i Gospodarki Wodnej ogłosiło konkurs na budowę kolejnej bariery przeciwpowodziowej. Głównym wymaganiem projektu było to, aby zapora nie utrudniała żeglugi. Budowa zapory rozpoczęła się w 1991 roku, cztery lata po ogłoszeniu Maeslantkering został oficjalnie oddany do użytku 10 maja 1997 roku. Otwarcia dokonała ówczesna królowa zapory to 100 lat. Przewidywalne zamknięcie zapory na skutek silnych sztormów to raz na 7 lat! Szacuje się, jednak iż w związku ze zmianami klimatu i wzrostem poziomu morza w najbliższej przyszłości zapora będzie zamykana częściej, co oczywiście skraca jej Maeslantkering kosztowała 450 mln euro, łączne koszta Europoortkering to 660 mln drzwi zapory (same rury) mają 240 metrów długości, 20 metrów wysokości i ważą ton. Ściana blokująca fale ma 210 metrów długości i 22 metrów wysokości. Łączna długość konstrukcji ramię + fundament to 327 metrów (w porównaniu Wieża Eiffla ma 324 metrów wysokości) Do precyzyjnej budowy niezbędnych części wykorzystano najnowocześniejszy sprzęt pomiarowy. Do budowy zawiasów kulowych jednej z najważniejszych części, na których opiera się Maeslantkering wykorzystano sprzęt podobny do sejsmografu. Zawiasy kulowe musiały być zbudowane z dokładnością do pół milimetra. Zlecenie zawiasów kulowych zostało wykonane przez producenta samochodów zawiasowi kulowemu, który działa podobnie jak ludzki staw biodrowy, drzwi mogą poruszać się we wszystkich kierunkach. Poziomo podczas skręcania i pionowo podczas kulowe mają średnicę 10 metrów i ważą 680 ton całej zapory na biało wymagało 300 000 litrów sztormu woda uderza w stalowe drzwi z siłą 350 meganiutonów, co odpowiada sile 350 000 silnych mężczyzn dźwigających po 100 kilogramów każdy. To dzięki wypukłemu kształtowi stalowa brama jest w stanie wytrzymać siłę uderzających prawdopodobnym okresem zamknięcia zapory jest sezon zimowy. W tym okresie występuje najwięcej burz i proces związany z zamknięciem się zapory trwa około 2 godzin. Zapora nigdy nie zamyka się do końca. Pomiędzy dwojgiem drzwi istnieje luka około 70 cm. Ma to na celu zapobieganie uszkodzeniom bramy podczas procesu zamykania oraz, oraz możliwość swobodnego przepływania rybom i raz pierwszy na skutek sztormu zaporę zamknięto 7 listopada 2007 roku. Przynajmniej raz w roku De Maeslantkering zamykana jest na skutek przeprowadzanych testów. W tym roku zamknięcie bramy nastąpi 12 września 2021 roku około godziny 18:30. Niestety ze względu COVID-19 zamknięcie odbędzie się bez uczestnictwa publiczności. Informacje praktyczne ADRES: Maeslantkeringweg 139, 3151 ZZ Hoek van HollandBILETY WSTĘPU: Dzieci od 0 do 17 lat wstęp 2,5 euroZwiedzanie z przewodnikiem:Dzieci do lat 17 włącznie 2,5 euroDorośli 4,50 euroZdecydowanie polecamy skorzystać z wycieczki z przewodnikiem, dzięki temu będziecie mogli wejść na teren zapory i doświadczyć ogromu tej OTWARCIA: Dni powszednie od 10:00 do 16:00Weekendy od 11:00 do 17:00Dni zamknięte: 25 grudnia, 31 grudnia i 1 Tuż obok Keringhuis znajduje się przestronny PRZYDATNE INFORMACJE:Wszystkie dalsze informacje można znaleźć tutaj. Het Keringhuis to miejsce, gdzie można zapoznać się z historią walk Holandii z wodą, oraz budową konstrukcji Maeslant. Spośród sześciu zgłoszeń zwyciężył projekt Bouwkombinatie Maeslant Kering (BMK). Projekt zyskał przewagę w punktach dzięki temu, iż większość części konstrukcji nie leży w wodzie i jest sucha, w ten sposób zapora jest mniej narażona na erozję i jest łatwiej dostępna w utrzymaniu czystości. Gdzie znajduje się najniższy punkt Holandii?? Najniższy punkt w Holandii (6,74 m) znajduje się w Nieuwekerk a/d IJssel. W dokładnym miejscu został postawiony pomnik, który widzicie na zdjęciach. Gdyby wydarzyła się prawdziwa katastrofa, trzeba by było wspiąć się na sam szczyt, aby pozostać suchym. Problem jednak w tym, że nie ma tam miejsca dla ponad 17 milionów ludzi, nie licząc oczywiście zwierzaków. Jeśli mieszkacie w Holandii i chcecie wiedzieć, czy Wasz dom znajduje się poniżej lub nad poziomem morza, możecie przejść do strony wpisać kod pocztowy swojego domu i już będziecie wiedzieli poziom wody w Waszej okolicy podczas powodzi. Bonus! Pomysł na aktywny dzień 🙂 Zwiedź Het Keringhuis i zobacz jak gigantyczna jest zapora gdzie leży najniższy punkt się na spacer do pobliskiego Kralingse Bos w Rotterdamie i wejdź na wieżę strażniczą podziwiać piękny widok (adres tutaj) Wieża strażnicza w Kralingse Plas Kralingse Bos/ Kralingse “Las” 😉 Jeśli zastanawiacie się gdzie zjeść? To odsyłam Was do wpisu tutaj. Pozdrawiam i życzę Wam przyjemnej niedzieli 🙂
Zawory Wodne na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz!
Rozbiórka zapór wodnych nie jest na świecie zjawiskiem tak powszechnym, jak może to wynikać z najczęściej cytowanych danych. Duże budowle tego typu w Europie rozbierane są w nielicznych przypadkach i to wtedy, kiedy jest z nimi problem – wynika z danych zebranych przez międzynarodowy zespół kierowany przez Polaka Międzynarodowy zespół hydrologów, którym kierował dr Michał Habel z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego (UKW) w Bydgoszczy, przyjrzał się problemowi rozbierania zapór wodnych. Policzył, ile takich akcji przeprowadzono w ostatnich dekadach w USA i Europie. Chociaż niektóre dane – cytowane np. przez organizacje proekologiczne – sugerują, że jest na to boom, to okazuje się, że nie jest to wcale powszechne zjawisko. A zapory – zwłaszcza jeśli ich właścicielem jest państwo – rozbierane są w bardzo nielicznych przypadkach i to tylko wtedy, kiedy naprawdę jest z nimi jakiś duży problem. Wyniki ukazały się w „Scientific Reports”( „Mnie, jako specjalistę badania rzek, uderzały doniesienia medialne, że w USA rozebrano od 1969 r. ponad 1250 zapór (takie dane podaje baza „American Rivers”). Pojawiały się głosy, że za granicą jest więc boom na rozbieranie takich budowli na rzekach, a w Polsce ciągle niewiele się robi, a wręcz planuje się nowe zbiorniki. Czułem, że społeczeństwo nie do końca jest o tym informowane prawidłowo” – mówi w rozmowie z PAP dr Michał Habel geograf specjalizujący się w hydrologii. Dlatego wraz z zespołem przeanalizował wyniki badań i sprawdził informacje o tych ponad 1000 zaporach. „Okazało się, że do tej liczby wliczona jest również rozbiórka tak małych budowli, jak przepusty pod drogami, niskie piętrzenia, dawne tartaki czy młyny wodne. To z punktu widzenia polskiego języka nie są to zapory, a jedynie niewielkie bariery wodne powodujące piętrzenie wody” – opowiada. Z badań zespołu wynikło, że 85 proc. amerykańskich budowli poddanych rozbiórce ma od 0,5 do 7 metrów. Badacz tłumaczy, że co prawda dla organizmów wodnych nawet 1 czy 2 metry to też jest rodzaj bariery, którą trudno przebyć, ale raczej nie nazwie się takiej konstrukcji zaporą. Nie powinno się więc odnosić wrażenia, że powszechna jest rozbiórka dużych instalacji tamujących przepływ wody na rzekach. „Dla Europy takich danych o rozbiórce zapór nie ma. Jest wprawdzie portal Dam Removal Europe, gdzie podaje się, że w Europie usunięto w ciągu 25 lat 5 tys. barier (po angielsku „dams”, czyli de facto zapór). Gdy jednak zagłębiliśmy się w te dane, okazało się, że to niekoniecznie były zapory na rzekach, a w większości bariery piętrzące wodę – np. przepusty, jazy czy zastawki” – wyjaśnia. W bazie tej doszukano się też poważnych błędów, np. w przypadku Wielkiej Brytanii na listę wpisano obiekty wycofane z użytku, a nie rozebrane. Naukowiec z zespołem postanowił więc zweryfikować, ile tych rozebranych zapór tak naprawdę w Europie jest. Nawiązał współpracę z europejskimi agencjami rządowymi i skompletował dane z Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Rosji. „Udało nam się ustalić, że w Europie na rzekach rozebrano od 1996 r. znacznie mniej, bo 336 budowli. Spośród nich tylko 15 było wyższych niż 7 metrów, a więc rzeczywiście można je nazwać dużymi zaporami” – mówi. Dodaje, że szesnastą i najmłodszą zaporą, która będzie niedługo rozbierana, ma być polska zapora w Wilkowicach, w okolicach Bielsko-Białej. Ta 10 m zapora powstała w 2012 r. i ze względu na wady konstrukcyjne będzie usunięta. „Chcieliśmy przedstawić, jakie były przyczyny rozbierania zapór w Europie i czy były takie same jak w USA. Wszystkie podręczniki dla gmin dotyczące rozbierania zapór, bazują na danych z USA. A nas interesowały dane z Europy” – mówi. I tłumaczy, że poszczególne kraje mogą różnić się strukturą własności zapór i barier wodnych. I tak np. w USA 90 proc. wszystkich budowli należy do prywatnych właścicieli (aż 58 proc. dużych zapór). Są więc firmy, które budują stopień wodny do nawadniania czy produkcji energii. Kiedy zaś zbiornik przestaje przynosić korzyści finansowe, zostaje zwykle opuszczony. Aby zlikwidować budowlę, musi się zorganizować społeczność lokalna czy lokalni politycy, zyskać przychylność do tego pomysłu i pozyskać na rozbiórkę środki od kongresu czy prywatnych sponsorów. Zupełnie inaczej wygląda to w Unii Europejskiej, gdzie większość zapór należy do państwa. To zaś ogranicza swobodę, jeśli chodzi o porzucanie tych budowli. „W Polsce nawet, jeśli część jakiejś instalacji należy do prywatnej firmy – np. elektrowni – to sama budowla piętrząca, jej utrzymanie i bezpieczeństwo, należy do państwa. Przedsiębiorca partycypuje więc w utrzymaniu zapory, ale nie jest jej właścicielem” – tłumaczy geograf. Dodaje, że w Europie państwowe zapory można rozebrać, jeśli zbierze się grupa interesariuszy. Takie projekty były prowadzone we Francji, Finlandii czy, Holandii. „W pozostałych jednak krajach zainteresowania społecznego nie było. Usuwanie zapór to był tylko zabieg estetyczny, utrzymaniowy. Zapory usuwano więc tylko wówczas, kiedy była konieczność” – wyjaśnia. Dr Habel tłumaczy, że ze względu na strukturę własności zapór, Polska – podobnie jak np. Norwegia czy Rosja – jest krajem, gdzie do decyzji o rozbiórce zapór niekoniecznie dopuszczane jest społeczeństwo. „W Polsce nie prowadziło się dotąd celowej rozbiórki żadnej zapory. Jeśli były wady konstrukcyjne – konstrukcje były odbudowywane. To potwierdzają Wody Polskie i IMGW. Pierwszym zbiornikiem do rozebrania będzie Wilkówka” – mówi. Dodaje, że małe progi wodne czy młyny były oczywiście rozbierane, ale trudno zdobyć o tym informacje – wiadomo jednak, że nie pozyskiwano na to np. funduszy unijnych. A jak wiele jest w Polsce zapór? „W Polsce jest niemal 33 tys. zarejestrowanych budowli piętrzących wodę, w większości to konstrukcje z lat 70. XX wieku. Nie ma jeszcze zebranych w jednym miejscu informacji o ich wielkości” – mówi naukowiec. Dodaje, że w Stanach zapory rozbierane są od 1968 r., a w Europie pierwsze konstrukcje tego typu rozebrano dopiero w 1996 r. „W USA zwiększa się liczba usuwanych zapór z roku na roku. A w Europie rozbieranych budowli jest za mało, by mówić o jakimkolwiek trendzie” – mówi. Jeśli zaś chodzi o mniejsze budowle, to w Europie po 2004 r. rzeczywiście nastało coś w rodzaju mody na rozbiórkę niewielkich konstrukcji piętrzących wodę. „Można na to było pozyskać unijne środki z funduszu w latach 2007-2013. Trend funkcjonował 8 lat, usuwano mniejsze zapory, przywracając walory środowiska, ciągłości przepływ materii i organizmów. Kilka lat temu ten boom jednak się skończył. A teraz pojawiają się jedynie pojedyncze projekty w tym zakresie” – opisuje. „Z naszych badań wynikło, że usuwanie zapór dotyczy budowli, które posiadają zaawansowany wiek konstrukcji, zły stan techniczny, zagrażają środowisku i lokalnej społeczności. A efekty środowiskowe, które uzyskuje się dzięki rozbiórce, są tu zwykle tylko dodatkowym atutem. Moim zdaniem boom na usuwanie zapór jest więc możliwy tylko w tych regionach, w których po pierwsze umożliwia to prawo, a po drugie społeczeństwo angażuje się w te działania, np. świadomość ekologiczna jest wysoka” – podsumowuje naukowiec. autor: Ludwika Tomala, PAP - Nauka w Polsce Odpowiedź: Wielkie zapory wodne wywołują sprzeciw z wielu względów społecznych, środowiskowych, ekonomicznych i bezpieczeństwa. Głównym powodem sprzeciwu na całym świecie jest duża liczba ludzi eksmitowanych z ich ziemi i domów, aby zrobić miejsce dla zapór. Najnowsze wiadomości z Holandii informują o czymś, co wydaje się fantastyką naukową, lub wręcz pomysłem szaleńca. W rzeczywistości jednak może to być szansa na uratowanie milionów ludzi, w tym Holendrów. O czym mowa? O grobli na Morzu Północnym. Holandia od wielu lat postrzegana jest za kraj genialnych inżynierów w kwestiach związanych z gospodarką wodną. 32-kilometrowy Afsluitdijk, zapora wodna zbudowana w latach 1927-32 na morskiej zatoce Zuiderzee uznawana jest za jeden z cudów inżynierii pomagający chronić dorobek życia tysięcy mieszkających w rejonie ludzi. Przy nowym pomyśle europejskich inżynierów ten cud niderlandzkiej techniki jest jednak jak hulajnoga przy najnowszym Ferrari. Oba pojazdy służą do poruszania się, ale stopień ich technicznego zaawansowania jest nieporównywalny. O czym jednak tak właściwie mowa? Wszystko dotyczy kwestii związanej z klimatem i globalnym ociepleniem. Oceanograf Sjoerd Groeskamp z Royal Netherlands Institute for Sea Research oraz jego szwedzki partner opublikowali w ostatnim wydaniu American Meteorological Association materiał na temat podnoszenia się poziomu oceanów. W swoim artykule pokazali, iż w najbliższych stuleciach poziom wody w morzach i oceanach może zwiększyć się nawet o 5 metrów, a jeśli pokrywy lodowe stopią się szybciej niż się zakłada, nawet o 10 metrów. Sytuacja ta diametralnie zmieniłaby przebieg linii brzegowych na świecie. Dla Królestwa Niderlandów, położonego w dużej mirze w depresji, oznaczałoby to prawie całkowitą zagładę. Holandia ma problem Najnowsze wiadomości z Holandii, już teraz mówią o tym, iż jeśli poziom wody podniesie się o nawet metr, kraj ten może mieć dość duże problemy. Doskonale unaocznia to zamieszczona w materiale mapa pokazująca tereny zagrożenie zalaniem w Holandii już w 2050 roku. Dane to pochodzą z gdzie każdy może prześledzić jakie spustoszenie sprawiłaby woda w Holandii, czy w Polsce. Wielki mur Tu wracamy do sprawy wspomnianej na początku grobli. Naukowcy wpadli bowiem na pomysł stworzenia takiej zapory, wału, który ochroniłby tereny nadmorskie przed zalaniem. Należałoby więc postawić umocnienia na terenie całej Europy, od Francji do Norwegii. Swoisty wał atlantycki, który chroniłby miliony żyjących nad brzegami ludzi. Tu pojawia się jednak pewien problem. Przykładowo Holandia wydaje miliardy euro, dzięki czemu zabezpiecza swoje wybrzeże. Belgia jednak nie zdołała przygotować się na czas. W efekcie Niderlandy zostają zalane przez wodę płynącą z południa. Nowy basen Rozważania te doprowadziły do dość szokującego pomysłu. Zamiast „fortyfikować” Europę, zróbmy z Morza Północnego wielki basen. Naukowcy mówią, iż w tym celu wystarczyłoby stworzyć trzy groble. Pierwszą o długości 160 km z Bretanii we Francji do Wielkiej Brytanii. Drugą podzieloną na dwa odcinki z północnej Szkocji do zachodniej Norwegii. Miałaby ona długość 146 km i 331 km w jej środku znajdowałby się zaś archipelag Szetlandów. W ten oto sposób około 630 km umocnień uchroniłoby Wielką Brytanię, Francję, Belgię, Holandię, Danię, Niemcy, Szwecję i kraje leżące dalej nad Morzem Bałtyckim. Koszty i technologie Pomysł ten to koszty optymistycznie szacowane na 500 miliardów euro. Realistycznie będą to jednak raczej biliony. Warto jednak wziąć pod uwagę, iż będzie to zdaniem naukowców relatywnie tańsze niż brak jakiegokolwiek działania lub niezależne próby poszczególnych państw w rejonie Morza Północnego i Bałtyku. Ponadto kwota ta mogłaby być rozbita na dziesiątki lat, więc nie stanowiłaby tak dużego obciążenia dla poszczególnych rządów. Wiele wskazuje również, iż obecna technika byłaby w stanie postawić tego typu zaporę. Średnia głębokość na planowanej trasie wynosi bowiem około 130 metrów, co nie stanowi obecnie dużej głębokości. Madurodam. Można zobaczyć wszystko to z czego słyną Niderlandy i w dwie godziny odbyć podróż po najciekawszych miejscach tego kraju. Wiatraki, pola tulipanów, targ serowy w Alkmaar, Pałac Pokoju w Hadze, Plac Dam i domy nad kanałami Amsterdamu, zapory przeciwsztormowe Planu Delta, lotnisko Schiphol można tu zobaczyć odtworzone w najdrobniejszych szczegółach w skali 1:25. Kraj: HolandiaKontynent: EuropaKategoria: Ciekawe miejscaProwincja: Holandia PołudniowaGPS: N: 51°57' E: 4°9' to zapora wodna w Holandii, położona na kanale Nieuwe Waterweg, niedaleko miasteczka Hoek van Holland, około 20 km w kierunku zachodnim od centrum Rotterdamu. Wraz z zaporą Hartelkering oraz linią wałów przeciwpowodziowych stanowi część większego systemu przeciwpowodziowego Europoortkering. System ten powstał na początku lat pięćdziesiątych XX wieku w ramach tzw. Planu Delta. Jego realizację przyśpieszyła powódź jaka powstała w wyniku bardzo silnego sztormu w nocy z 31 stycznia na 1 lutego w 1953 roku podczas której zginęło 1835 osób. Prace nad systemem Delta trwały przeszło 40 lat i zostały zakończone w latach dziewięćdziesiątych XX wieku budową wielkiej zapory Maeslantkering. Ta imponująca konstrukcja stanowi wielkie wrota pozwalające na zamknięcie kanału prowadzącego do portu w Rotterdamie. Zapora powstała w latach 1991-1997 i obecnie jest jedną z największych ruchomych struktur na Ziemi. Jej uroczyste otwarcie z udziałem królowej Beatrycze miało miejsce 10 maja 1997 roku. Dziś zapora Maeslantkering stanowi kluczowy element ochrony przeciwpowodziowej całej populacji Rotterdamu oraz okolic na wypadek ekstremalnego podniesienia się poziomu wody w Morzu Północnym. Decyzję o zamknięciu bariery podejmuje komputer na podstawie danych o pogodzie i poziomie wody. Wrota zapory tworzą dwie, wysokie na 22 metry, ruchome stalowe bariery o ramionach długości 237 m każda. Osadzone są w suchych dokach po obu brzegach kanału, który w tym miejscu ma 360 m szerokości. Podczas zamykania doki są wypełniane wodą, po czym bariery przesuwają się w stronę środka kanału aż do momentu złączenia. Samo przesuwanie ruchomych elementów trwa około pół godziny. Konieczność zamknięcia bariery występuje jedynie w ekstremalnych warunkach, gdy poziom wody w morzu jest o 3 metry wyższy od normalnego. Szacuje się, że taka ewentualność występować będzie raz na 10 lat, choć wraz z ocieplaniem klimatu i podnoszeniem się poziomu wody w morzu wykorzystanie zapory może wzrosnąć. Oprócz sytuacji zagrożenia procedurę zamykania tamy dokonuje się raz do roku w celach kontrolnych. Obiekt udostępniony jest dla zwiedzających. Sprzyjające powodziom warunki naturalne Holandii Blisko 60% powierzchni Holandii stanowią niziny, w tym 40% to depresje osiągające od 5 do 7 metrów W Niderlandach Niskich dominują poldery, które powstają po osuszeniu zatok morskich i jezior. Uchodzące do Morza Północnego rzeki (Ren, Skalda, Moza, Mozela) tworząc bagnistą deltę. Poziom wód w tych rzekach zależy od intensywności topnienia śniegu w Alpach oraz intensywności opadów na obszarze Holandii, Niemiec, Francji, Belgii i Szwajcarii. W strefie ciepłego klimatu morskiego, np. w Holandii, zimą ilość opadów jest duża co może spowodować wdarcie się wody morskiej na ląd (zwłaszcza podczas sztormów). W Holandii notuje się niezwykle dużo dni wietrznych w ciągu roku. Wiosną, zaś bardzo często występują wiatry północne, powodujące cofkę powodziową. Pierwsze wielkie powodzie na tych terenach miały miejsce już w latach 838 i 1014. Lista największych Powodzi w Holandii 1404 i 1421 - Świętej Elżbiety; 1570 - Wszystkich Świętych (1 listopada, ok. 20 tys. ofiar); 1717 - Bożego Narodzenia (24/25 grudnia, ok. 14 tys. ofiar); 1825 - (4 lutego, setki ofiar); 1916 - Zuiderzee; 1953 - Watersnoodramp (1 lutego, 1836 ofiar) Ciekawostki Całkowity koszt budowy zapory zamknął się w kwocie 450 milionów Euro; Plan Delta został uznany przez American Society of Civil Engineers za jeden z siedmiu współczesnych cudów świata; Miniaturę zapory Maeslantkering można obejrzeć w parku miniatur Madurodam. Trudno sobie wyobrazić życie i poruszanie się po Holandii bez roweru. Na 15 milionów obywateli przypada tu aż 11 milionów rowerów. Na miłośników pedałowania czeka tu rozległa sieć ścieżek rowerowych, oznakowane szlaki oraz mnóstwo dróżek wiodących przez lasy lub na poldery. W Holandii rower można wypożyczyć praktycznie w każdym mieście i na każdej stacji kolejowej.
autorstwa Ervina Laszlo i Kingsleya L. Dennisa. Nowe myślenie, którego potrzebujemy, nie pojawi się od razu, za jednym zamachem. Pojawi się — i już się pojawia — w miarę jak współczesne myślenie jest coraz bardziej kwestionowane. Jest krok, zanim będziemy mogli przyjąć nowe idee: jest to wystawienie starych pomysłów na próbę.
Slezská Harta(Śląska harta) Zapora wodna usypana w latach 1987-1997 na rzece Morawicy oprócz zaopatrzenia regionu Ostrawskiego w wodę służy rownież jako ochrona przed powodziami, miejsce uprawiania wędkarstwa sportowego, hodowli ryb i jako miejsce zaporu jest wiosce Leskovec nad Moravicí jest centrum informacyjne i da sie kupić bilet do podróźu statkiem. Zapora jest w pobliźu miasta Bruntál. ( KiB) Przejrzano 8733 razy ( KiB) Przejrzano 8733 razy ( KiB) Przejrzano 8733 razy ( KiB) Przejrzano 8733 razy ( KiB) Przejrzano 8733 razy ( KiB) Przejrzano 8733 razy ( KiB) Przejrzano 8733 razy pAd6lPH.
  • 4vh0q4r650.pages.dev/47
  • 4vh0q4r650.pages.dev/16
  • 4vh0q4r650.pages.dev/17
  • 4vh0q4r650.pages.dev/14
  • 4vh0q4r650.pages.dev/37
  • 4vh0q4r650.pages.dev/25
  • 4vh0q4r650.pages.dev/6
  • 4vh0q4r650.pages.dev/71
  • zapory wodne w holandii